Za Bonda owszem, ale już w Dr Quinn jej uroda była na dłuższą metę irytująca. Ten skrzywiony uśmiech i wiecznie skwaszona mina, niestety nie dotrwałam do końca serialu bo zbytnio mnie drażniła jej gra, gesty, miny itp.
To kwestia reżyserii i napisanej w scenariuszu postaci oraz sprawa gatunku - serialu, a serial zarzyna niejedno, niejeden talent, niejedne wątki, tematy, a na końcu wrażliwość.
Bo też nie miała za dużo do grania, choć na pewno nie ma takiego talentu jak M. Pfeiffer czy J. Foster. Dużo do grania miała zaś inna kobieta z Bonda, Sophie Marceau w "Świat to za mało", ta rola oprócz roli Evy Green w "Cassino Royal" najbardziej mi zapadła w pamięć.