Podczas gdy część pierwsza miała całkiem niezłą obsadę (fenomenalna Rachel
McAdams,autentycznie zabawna Amanda Seyfried udająca głupiutką,Tina Fey i aktor grający
dyrektora),była zabawna i pełna haseł,które na dobre wpasowały się w popkulturę (głównie
amerykańską,ale bawi także polską publiczność),to sequel wyszedł....blado to chyba eufemizm.
Nie byłam nastawiona na arcydzieło,bo "Mean Girls" to z założenia po prostu kolejny film dla
nastolatek....ale na drugą część złożyła się słabiutka obsada,prawie IDENTYCZNE szczegóły jak
w I części,oklepane chwyty,do bólu przewidywalna fabuła i wyidealizowane sytuacje.
Kiedy po raz pierwszy obejrzałam "Mean Girls",byłam nastawiona sceptycznie,ale film
przynajmniej mnie bawił i był całkiem nieźle nakręcony jak na tzw."chick flick".Wykorzystanie
motywu z konkursem matematyki,naprawdę ciekawie prowadzona narracja i sam pomysł z tzw.
Burn Book były całkiem interesujące,biorąc pod uwagę,że nie jest to kino najwyższych lotów.
"Mean Girls 2" obejrzałam wyłącznie z sympatii do oryginału oraz ciekawości i mogę z czystym
sumieniem powiedzieć,że był to czas potwornie zmarnowany.A można było nakręcić całkiem
dobry sequel.
Tez WCALE ale to ani trochę mi się nie podoba ten film, beznadzieja po prostu
1 była bomba po prostu ma u mnie 9 natomiast 2 to to kompletna strata czasu i tasmy filmowej....... :(
Fakt, jedynka miała coś w sobie. To porównanie młodzieży szkolnej do małp w zoo... Dzisiaj już się tak nie kręci filmów :)
A już tak serio, to Mean Girls, czy Stowarzyszenie Wędrujących Jeansów, to były filmy które faktycznie o czymś opowiadały. Potem nastąpił wysyp "klonów", badziewnych pełnych młodzieżowej arogancji kiepskich filmów, w których więcej było "wrednych gagów" niż opowieści o ludziach.
A skąd ja takie filmy znam, choć żem facet? Otóż mam 10 lat młodszą siostrę, która - kiedy w tamtych czasach kupiłem sobie 50-calowy telewizor (w tamtych czasach to jeszcze było "coś") sprowadzała koleżanki (liceum) do nas do domu na seanse. No i siłą rzeczy czasem z nimi te filmy oglądałem :D