Temat filmu wydaje się świetny, by wykorzystując go pokazać gdzie kończy się odkupienie winy, a zaczyna bycie obiektem zemsty. Niestety twórcy filmu zrezygnowali z naznaczenia swoich niemieckich bohaterów wojennymi grzechami. Zamiast tego od pierwszych chwil widzimy brutalność i pogardę jaką doświadczają oni ze strony aliantów. Nie ma więc w tym filmowym świecie winy, a jest kara. Kara ostateczna, której widoku szczegółów nam realizatorzy nie oszczędzają.
Jakby to nie było wystarczające, realizatorzy zaserwowali widzowi grę prostymi, żeby nie powiedzieć prostackimi kontrastami. Mamy więc pary: młodzi jeńcy kontra starzy alianccy weterani; chłopcy myślący o odbudowie swojego kraju i zwycięscy żołnierze, którzy cały czas nie wyszli poza wojenne myślenie; dotrzymujący słowa Niemcy i niesłowne duńskie dowództwo; empatyczni jeńcy i brutalni zwycięzcy; żyjący w pokoju okoliczni mieszkańcy i wciąż ginący byli niemieccy żołnierze. Niepokojąco to wszystko wygląda jednostronnie. Oglądając ten film nie jeden raz chciało by się wykrzyczeć w twarz zwycięzców, że są gorsi od nazistów. Nie padają tu słowa tłumaczące, że jeśli tych min nie rozbroili by jeńcy niemieccy, to musieli by to zrobić saperzy alianccy i to oni ponosili by ofiary (tak jak to się działo na ziemiach polskich). Logika minimalizacji własnych ofiar została więc w filmie zastąpiona chęcią zemsty. Zemsty, której powód z uwagi na brak winy, widz może upatrywać jedynie w klęsce Duńczyków w 1940 roku.
Film niestety średni, ze zmarnowanym potencjałem.
Duńczycy to mieli raj pod okupacją. Całkowite duńskie straty 2 WŚ to 6000 osób. Więcej zginęło duńskich SS-manów, niż żołnierzy w kampanii 40 roku, partyzantów, ...
Eee tam bolała ... poczytaj o kampanii duńskiej. Sprawdź pozycje straty.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kampania_du%C5%84ska