Film momentami strasznie śmieszny, momentami tragiczny, momentami smutny. W kategorii przekleństw przebija South Park. Mimo wszystko ciekawy i ma swój klimat. Na uwagę zasługuje Robert Carlyle, który wciela się w rolę Felixa DeSouzy. Jeśli ktoś pamięta największego "zadymiarza" z filmu "Trainspotting" i polubił tamtego, to tym także się nie zwiedzie. Wpada w ucho typowy brytyjski akcent, który ja zresztą bardzo lubię. Polecam i stawiam 7.