Zbyt patetyczny, zbyt metafizyczny, zbyt subiektywny i niesprawdzalny, jak na dokument, a jednak piękny!
http://www.rp.pl/artykul/1161707.html?print=tak&p=0 co do faktów przedstawionych - wszystkie udowodnione przed powstnaiem filmu, inaczej PISF nie dałby pieniążków. Celowo zrezygnowali twórcy z elementów strikte dokumentalnych, naukowych ponieważ to by zepsuło artystycną i piekna narracje jaką wprowadził Henryk Schoenker.
Też uderzyła mnie ta metafizyka, normalnie powiedziałabym, że to trochę dziecięca fantazja (też np. fakt, że był przy śmierci znanego aktora), ale co ja wiem o tamtych czasach. Chyba tylko tyle, że żeby przeżyć wówczas w Polsce, będąc Żydem to musiało się liczyć na cały łańcuch szczęśliwych zdarzeń i taki ocalony ma prawo to sobie tłumaczyć jak chce, czy może nawet - jak po prostu potrzebuje to sobie wytłumaczyć (zracjonalizować coś takiego zapewne trudno)... Ta barwna, subiektywna narracja Schoenkera jest dużym atutem filmu, także dlatego, że w końcówce sam bohater sprowadza ją na ziemię: anioł - tak, ale jednak człowiek...